2009-01-31

I HAD A DREAM

Kasia poszła się zdrzemnąć. Miała sen o Polsce. Jacyś ludzie popychali ją i byli agresywni. Kasia mieszka w Bangkoku 6 lat i odwykła.
Ja w tym czasie – błąd! – przeglądałam polską prasę. Powiało nudą i przewidywalnym polskim piekiełkiem, skandalikami szytymi na zaściankową miarę oraz projektem ustawy o in vitro przewielebnej komisji Gowina. Żeby zobaczyć, co naprawdę w trawie piszczy powłaziłam na kilka feministycznych blogów. Gowin odmieniany przez wszystkie przypadki i... znowu to samo: bardzo konserwatywni, trzęsący portkami przed kościółkowymi, i udający-mniej-konserwatywnych (też trzęsący) oraz kościółkowi decydują, które kobiety mogą (zasługują?) na bezpłatne dziecko. Tiaaa. Singielki, stare baby po 40 (a może by tak na Madagaskar?) mogą się pożegnać lub płacić kupę forsy, resztę czeka seria bolesnych zabiegów, bo nie wolno zamrażać, tylko świeżutkim mężowskim plemniczkiem zaciążyć... No i o co ten krzyk? Wściekłe feministki z włosami na nogach może w końcu przestałyby się tak egzaltować, bo złość piękności szkodzi, a przecież wiadomo, że baby same za siebie decydować "nie umią". A jaka kobieta powinna być, każdy głupi wie. Powinna być kobieca, przestać spotykać się z koleżankami, jak już szczęśliwie wyjdzie za ten mąż i być jego „cackiem z dziurką” (kocham Cię, Mario Peszek!).
No i dlaczego ja sobie to ciągle robię? Czy naprawdę wciąż jeszcze wierzę, że za mojego życia w moim kraju będzie lepiej? Mniej kościółka, więcej rozumu? Więcej (mądrych) kobiet w parlamencie? Więcej tolerancji? Gdyby choć była jakaś nadzieja, ale nie mam jej, cholera! Nie mam też na kogo głosować. Owszem, mogę ciągle patrzeć sobie w twarz, bo: NIE GŁOSOWAŁAM NA PO! Tylko co z tego. Tak, można wyjechać. I na litość Bogini, nie czytać polskiej prasy!

It’s been exactly a month since I left my country, Poland. After Bangkok, Koh Phangan island and Myanmar (Burma), then again Bangkok (being a lucky guest in Kasia’s apartment), I finally arrived to Chiang Mai, my destination for a while (or a bit longer, if I’m lucky). My overnight train was 3 hours late. Who cares? I don’t, as long as I could have my 8 hours of sleep and watch beautiful sunrise in the jungle through the window. And I have time. It’s amazing feeling: not to care about time! I guess I should thank my parents now, cos it's their money allows me to do that (Mum, Dad, thanks!)
After brief look around the town seems to be really nice place to live. I’ve already searched some apartments for renting. I found one room flat for minimum 3200 BHT per month, means about 80 USD, not bad, huh? I will keep going tomorrow. Let’s see what happen!

---

3 comments:

manna said...

Magdo, Dzielna Kobieto!
po co tam czytasz polskie gazety - chciałam napisac. Ale potem pomyslałam: a właściwie dlaczego nie? Tu czy tam - wazne jest i tak tylko to jak na te gazety reagujemy. Wszystko w naszej głowie. No to czytaj. W okolicznosciach, kóre sprzyjają nie dbaniu o czas.
Sobie samej zadaje cos podobnego. Bo - wykorzystuąc global-technolgię - napisałam sama do siebie i mam stale na wyswietlaczuz telefonu postulat nastepuj,acy: "Odłaczaj sie od rzeczywistosci". Przypuszczam, ze tam gdzie jesteś jednak o to łatwiej. Wiec Ci serdecznie kibicuję!

Sciskam
Anna Mieszczanek

Unknown said...

Hej Magda milo slyszec ze udalo ci sie wyjechac w te podroz. I oby starczylo ci woli aby pisac bloga, fajnie bedize miec kontakt z toba w ten sposob. osobiscie milo czytac o stronach w ktorych sie kiedys zawinelo a teraz w polsce zima i kryzys finansowy i trzeba trzymac sie za kieszen, ale czytac mozna i to b przyjemne.
powodzenia!!!

jarek (mail: sidharta)

Anonymous said...

wspaniale! zazdroszcze szczerze :-)))
baw sie dobrze,
ba